sobota, 30 grudnia 2017

Pierwszy wiosenny deszcz - 13 kwiecień 2016

          W kwietniu, pierwszy wiosenny deszcz, wyczekiwany, potrzebny wreszcie trochę nas uraczył. Wygonił mnie co prawda z ogrodu, ale to nic. Było bardzo sucho. Zima była bez śniegu i dawno nie padało. Zresztą ten pierwszy deszczyk to była taka drobniutka mżawka w sam raz na spragnione wody roślinki.  Pisałam  kiedyś, że nasz ogród to robota na cały etat, a może i więcej. Sadziłam siałam, przesadzałam, pieliłam, sprzątałam , wygrabiałam, budowałam schodki itp, itd. Nadal marzył mi się piękny ogród, ale czy taki będzie? Trzeba poczekać na to kilka, a nawet więcej lat. Na razie wszystko było małe.  Na początku kwietnia pięknie zakwitły krokusy.


   Z innych wiosennych kwitły ciemierniki i  żonkile.




          Swoje płatki wychylała też przylaszczka. Wsadziłam jedną z nadzieją, że się rozrośnie, ale kiepsko na razie to wyglądało. Jedna była, jedna została.


          Wymarzły wszystkie pierwiosnki. Posadziłam nowe. Na zimę tym razem obiecałam sobie, że je okryję. Nie okryłam, ale przetrwały.




      To było drugiego kwietnia. Potem przybywało na grządkach. Zakwitły migdałki i drzewka owocowe. Posadziłam magnolię. Po raz drugi. Ta pierwsza wymarzła.  Może za mało podlewałam. Nowe drzewko było większe i mało już kwiaty. Posadziłam też trochę traw, miskanty, turzyce.  Źle rosły też rojniki. Widziałam je na zupełnym ugorze. Były wielkie i zdrowe, a moje były kiepskie. Może powinnam zmienić ziemię na skalniaku.


          A to był jeden z naszych gości, kos. Jego wieczorne śpiewy w okolicy były przepiękne.

Brak komentarzy: