niedziela, 31 grudnia 2017

Lato 2016 na półmetku

/ 4 sierpnia/
           Lato było już na półmetku. Dni były coraz krótsze. Jeszcze trochę i zacząć miały się jesienne słoty. A ja liczyłam na  długą, złotą jesień. Wciąż żyłam ogrodem, chociaż zaniechałam trochę pisanie o nim. Robiłam jeszcze w warzywniku. Grządki robiły się już puste. Zużyłam już groszek, bób i sałaty. Inne wyrosły bardzo.


           Wykopałam cebulę, bo za chwilę nie byłoby widać gdzie rosła. Nadziemne części całkiem już uschły. Co prawda codzienne padało, więc cebula była mokra, ale suszyłam ją na słońcu. Miałam nadzieję, że się nie będzie psuła.


            Zaskoczyły mnie też ogórki. Kilka dni wcześniej były takie małe korniszony, a zrobiły się znowu olbrzymy. Zerwałam, zakisiłam, była mizeria.


Już wcześniej robiłam na obiady fasolkę. Teraz zerwałam i zamroziłam.


            Przez cały czas miałam własną włoszczyznę. Nadmiar też pomału mroziłam. Będzie zimą jak znalazł. Było też coraz więcej pomidorów.


               Zrobiłam dwa słoiczki dżemu z aronii, były też porzeczki, agrest, truskawki, poziomki. Krzaczki były małe, więc zbiory niewielkie, ale były. Zaczęły owocować maliny. Tych było już  sporo.


        Owoce miała też jabłoń ozdobna, ale jej rajskie jabłuszka zostawiłam na zimę  dla ptaków.


          Kiepska była natomiast dynia. Przed dwoma laty urosła taka wielka, że zajęła całą taczkę. W kolejnym roku wcale nie wzeszła, albo coś wyjadło nasiona. Teraz była kiepska. Co prawda mała kwiaty, ale żadnych pędów i taka słaba. Owoców się nie doczekałam.


Dojrzewały też winogrona.


           I wszędzie słychać było brzęczenie owadów. Pszczółki miały co robić, jak to mówiła moja babcia. Najbardziej było słychać ich brzęczenie wśród malin, były na słonecznikach, lawendzie i w wielu innych miejscach. 



          A lawenda też była piękna. Posadziłam jej więcej. Zrobiłam wzdłuż autostrady rabatkę kwiatową. Niech pachnie pszczołom a mnie dostarczy kwiatów na pyszne ciasteczka. Spróbowałam i będę robiła.


              Odkąd przeszłam na emeryturę próbuję różnych rzeczy. Robiłam sałatkę i zupę z pokrzywy, dżem z jarzębiny itp. Teraz ciasteczka z lawendą, a wcześniej pyszny sok z kwiatów czarnego bzu.


           Cieszyłam się wszystkiemu co rosło, a potem dojrzewało. Nigdy nie sądziłam, że jeszcze kiedyś, na starość będę miała taki ogród i będę tak wszystkiego próbować.

Brak komentarzy: