niedziela, 28 kwietnia 2019

Ulga dla spragnionych

      Dzisiaj w nocy spadł deszcz. Po raz pierwszy od nie pamiętam kiedy. Rośliny odżyły. Wszystko zrobiło się bardziej zielone. Szkoda tylko, że wraz z deszczem przyszło zimno. Jest tylko 10 stopni. Wczoraj pomimo mojej choroby, nie wytrzymałam i poszłam posadzić czekające w donicach, magnolię gwieździstą, powojnik "Maria Kaczyńska" i miskant "Morning Light".  Deszcz byłm w sam raz po sadzeniu. Chodziłam też po ogrodzie, aby cieszyć się chwilą. Tak szybko wszystko przemija. Jeszcze nie nacieszyłam się krokusami, a już wiatr strąca płatki migdałka.  Chodziłam więc jak opętana i wszystko chciałam uwiecznić na zimowe wspomnienia. Też, aby to co nadejdzie lada dzień nie wprowadziło w zapomnienie tego co było, co jest. Magnolia miała w tym roku 12 kwiatów. Po nocnym deszczu został tylko jeden.



              Ogród w pełnym wiosennym kwitnieniu. Zaczyna nawet pierwszy rododendron. I jak tu się nie cieszyć. Kształty, kolory, szkoda że zapachu nie można przechować.































                  Kocham  moj ogród, pomimo, że brak jeszcze w nim dużych drzew, które bardzo chciałabym mieć. Aby drzewo urosło trzeba czasu. Nie wiem czy dane mi będzie doczekać, ale nawet jeśli nie, to może wnusia powie, to posadziła babcia. Kocham i chyba zawsze kochałam ogród, ale o tym nie mogłam się przekonać. Jako dziewczynka, póżniej nastolatka i jeszcze później byłam zmuszana do pracy w ogródku, zawsze w chwili kiedy chciałam coś dla siebie. Na przykład pójść do koleżanki. Wówczas mama znalazła mi robotę. To zniechęcało do ogrodu. Potem zawsze robiłam źle, bo gdy użyłam motyki, to miałam robić palcami, gdy robiłam ręka to miałam motyką. Zawsze pod dyktando. Kupowałam do sadzenia kwiaty, krzewy, ale nie mogłam decydować gdzie i jak je posadzić, bo to był ogród mamy. To zniechęcało. Wreszcie miałam całe 5,5 metra własnego, ale balkonu. To była moja " ścieżka w ogrodzie" .

            Potem była leśna działka. Zaczęłam szaleć. A teraz jestem w siódmym niebie. Szkoda, że nie jestem o dziesięć lat młodsza.

czwartek, 25 kwietnia 2019

A mój ogród musi czekać


               Od trzech tygodni już go zaniedbuję. Najpierw było bardzo zimno, potem zmogła mnie choroba i nadal trzyma. Wczoraj aż na SORze wylądowałam. Jeszcze z tydzień muszę odpuścić, chociaż jak powiedział lekarz, kaszel potrwa jeszcze 5-6 tygodni. A ogród czeka. Na święta wszystko pięknie rozkwitło i z dnia na dzień coraz więcej jest kwiatów. I jest okropna susza. Dzisiaj wieczorem pójdę chyba podlewać. To nie jest takie ciężkie jak sadzenie i kopanie dołków.
                 Tak było w sobotę przed świętami.










               A tak jest dzisiaj.



















      Lada dzień zakwitnie powojnik.


    Tyle miałam planów. Czekają nowe rośliny w donicach do posadzenia i wszystko wzięło w łeb. Przez moją chorobę.