sobota, 30 grudnia 2017

9 czerwiec 2014


   Pomiędzy pracami w domu i ogrodzie przy domowym, staraliśmy się obcować z dziką przyrodą, szuwarami wokół jeziora, i nadbrzeżnymi zaroślami pełnymi kwitnących  czarnych bzów i innych nawet nie znanych mi z nazwy roślin,


i wracałam do mojego raju. Tam kształtowałam jego wizerunek, chociaż pozwalałam też niektórym roślinkom na swobodny wybór miejsca do rośnięcia. Tam żyją w harmonii ptaki, motyle i pszczółki. Wciąż czekałam na jeża, nie wiedząc  czy zechce zamieszkać. Odwiedzała nas czasem wiewiórka. Tam mogę obserwować z bliska piękno kwiatów. Wciąż nie mogłam się oprzeć, aby ich nie uwieczniać. Maki przesadzone gdzieś z wiejskiej piaszczystej drogi, kiedyś były tylko czerwone, a tu masz,



Orliki nie bardzo chciały rosnąć, ale są przecież takie piękne, że warto się starać.


Dyptam jesionolistny upodobały sobie pszczoły i im podobne


Obficie zakwitła rogownica. Ma piękne, delikatne, ale za to liczne kwiatki.


Po raz pierwszy zakwitną wszystkie piwonie. Nawet nie wiedziałam jakie są ich kolory. Te różowe, teraz kwitnące, najbardziej pachną.


Zresztą kwiatki są piękne wszystkie. Nawet te najskromniejsze.


Krzew róży też jest, ale nie tej szlachetnej, jednak równie pięknej,


No i te naturalne bukiety. Zestawienia obok siebie kwitnących roślin. Mnie to urzeka.





I chociaż na działce mam mnóstwo kwiatów, to ze spacerów przynoszę bukiety do wazonu. Tym razem łubiny w towarzystwie różnych traw i drobne jak gwiazdeczki, kwiaty czarnego bzu.



Zawsze muszę tam mieć coś świeżego w wazonie i zawsze kwitną kwiaty. No i czy to miejsce nie może być nazywane rajem na ziemi. Czekało również drugie, które miało nim zostać.
       W ogrodzie przybywało. Dosadzaliśmy kolejne rośliny. Rododendron z działki w lesie, gdzie miał mało miejsca, świerk od mamy, rosnący w starym wiadrze czy akacja, która sama się wysiała. Roślin przybywało, ale im dłużej sadziliśmy razem, tym bardziej obawiałam się, że ogród będzie zależał tylko ode mnie. Nie po mojemu było sadzenie, wrzucanie do ziemi nie przerobionej, nie odchwaszczonej, w dół zalany wodą. Trochę na zasadzie „chcesz to rośnij”. Sadzenie też bez składu i ładu. Ja miałam plany i wizje, ale musiałam przekonywać, aby sadzić wg mojego planu, a nie w rządku, pod sznurek, byle było w ziemi i łatwo przejechało się traktorkiem, aby skosić trawę. Szkoda, że się w tym nie zgadzaliśmy.

Brak komentarzy: