W
poprzednim poście pisałam, że lipiec minął zbyt szybko. Teraz piszę że rok
minął zbyt szybko. Pisząc rok, mam na myśli ten w ogrodzie. Zresztą tak jak w ubiegłym
roku i jak wcześniej. Latem , tzn. w lipcu wydawało się, że jest jeszcze tyle
czasu na różne prace, a tymczasem znowu nie zdążyłam. W ubiegłym roku dużo prac
uniemożliwiały upały, a w tym deszcze. Było ich wyjątkowo dużo. Mało, jakby mi
na złość padało wtedy, kiedy ja miałam czas na prace ogrodowe. Ale cóż,
najważniejsze to umieć zaakceptować to, co od nas nie zależy. Na pogodę nie mam
wpływu. Na to jak w ogrodzie rośnie już tak. A rośnie różnie. Przy tegorocznych
obfitych deszczach dopiero widać problemy w ogrodzie. W części prawie zalega
woda, no w każdym razie jest bardzo dużo wilgoci. Posadziłam tam pod płotem
derenie. Odmiany które rosną nawet w zalegających wodach, więc powinno być OK.
Coś jeszcze chciałam tam dosadzić z bylin, ale nie udało się. W tej części
zamarzyłam też sobie suchy strumyk. Zaczęłam to robić i przyszła kiedyś taka
ulewa, że wszystko mi zamuliła i muszę zacząć od początku. Chyba jednak w
przyszłym roku. Pomimo problemów co nieco jednak cieszy.
We wrześniu kwitł po raz drugi, powojnik montana. Ale ten ”
wiosenny” posadzony przy wejściu. Na zdjęciu w towarzystwie biedronki. Nie wiem
czy naszej siedmiokropki czy tej amerykańskiej. Wówczas nie zwróciłam na to
uwagi. Siedziała na listku i cieszyła oko.
Pozostałe powojniki sadzone jesienią lub wiosną były
kiepskie. Podejrzewam, że miały zbyt mokro. Niestety skarpa usypana przez
sąsiadów jest może ciekawa, ale spływa nią woda z ich posesji, przez naszą
„autostradę” wprost na rabatę na której rosną powojniki, piwonie, lawendy.
Zobaczę co będzie w przyszłym roku. Czy rośliny przeżyją, jak przeżyją i może
będę robiła ją drugi raz. Lepiej. Z drenażem odpowiednim. Sama skarpa jest już
zarośnięta tym co powinna, czyli nie chwastami.
Bluszcze przechodzą już za płot do sąsiadów. Tak miało być.
Mają bowiem zagłuszyć ich chwasty, które rozsiewają się na prawo i lewo.
Obiecali oczyścić teren przy płocie, ale niestety zrobili to byle jak. Ja poprawiałam
przez płot. Wkładałam rękę przez oczka w siatce i wyciągałam z korzeniami.
Zresztą nie pierwszy raz, aż na rękach miałam pełno sińców. Wygląda lepiej, a
przede wszystkim roślinki mogą swobodnie się rozrastać.
W ogrodzie kwitną jeszcze ostatnie kwiaty.
Pomimo, że martwiłam się różami, które po deszczach
całkowicie przestały kwitnąć, teraz są jeszcze ostatnie. Ponowiły kwitnienie i
były piękne. No może nie aż tak obficie kwitły jak po raz pierwszy, ale były. I
są .
Kwitły też hortensje. Dwie zaczęły kwitnąc dopiero w drugiej
połowie września. Nie wiem dlaczego tak dziwnie.
No i te jesienne kolory. Trzmielina płonęła czerwonymi
liśćmi. Niestety jest już goła. Borówki też. Ale utrzymują się liście na
sumaku, na perukowcu. Przebarwione są też liście krzewów hortensji.
Bardzo ładnie rozrasta się też glicynia. Ciekawe czy będzie
kwitła obficiej niż w tym roku. Teraz tylko pokazała, że potrafi. Ciekawe czy
będę ją dobrze cięła, bo jak czytam to również od tego zależy kwitnienie.
No i jeszcze ozdoby. Aniołek zostaje na zimę, ale ”
decoupagowe okno” zawieszone przy tarasie w miejscu, gdzie ciągle ktoś
zapominał, że jest nisko zabiorę do domu. Pokryłam go lakierem do łodzi i na
razie nic się z nim nie działo, ale po co ma niszczeć na mrozie.
Za parę dni zacznie się listopad. Niektóre kwiaty już
wykopałam. Karpy dali wykopię, kiedy liście zetnie pierwszy przymrozek. Muszę
jeszcze związać trawy, aby nie zniszczył ich śnieg. Może w tym roku okryję
agrowłókniną hortensje. Dotychczas tego nie robiłam. W ubiegłą zimę okryłam
tylko klon japoński i magnolię. Powinnam też okryć posadzoną w tym roku
metasekwoję. Zawsze się zastanawiam jaki ogród zastane na wiosnę. Wiem, dużo
zależy ode mnie, ale czy zrobię to dobrze? Myślę, że zimą też będę coś pisała.
Może o planach. Zatem zapraszam.