sobota, 30 grudnia 2017

Pierwszy weekend majowy / 4 maj 2014/



Pierwszy majowy weekend mamy już za sobą. Pogoda była względna. W dzień nie najgorzej, ale noce były zimne, a nawet bardzo. Było grilowanie i była robota. Narobiliśmy się znowu jak dwa woły, ale są efekty i zadowolenie, bo przyjemnie przyjeżdżać do pięknego miejsca.



     W pełnym kwitnieniu są jabłonie i pigwa. Czy jednak można liczyć na urodzaj? Są bardzo zimne noce. Może nawet z przymrozkiem. Słychać jak uwijają się pszczółki i osy, ale czy dostatecznie. Jest też baaardzo sucho.


        Chociaż jest zimno, ale wiosna jest piękna. Chociaż od pracy bolą plecy, ale efekt niweluje ból. Moje zaczarowane miejsce, jak kiedyś o nim napisałam. Teraz myślałam  już o kolejnym.
      Budowa domu jeszcze trwała, a mnie już kusiło zakładanie ogrodu. Zresztą tak miało być. W kwietniu, tzn. na Wielkanoc, mieliśmy już tam mieszkać. Na balkonie czekały do wysadzenia kwiaty. Niestety teren nieuporządkowany po budowie. Miały być jeszcze prace wykończeniowe typu płoty, bruki itp, więc nasadzenia mogły się zniszczyć. W końcu kwietnia „odgruzowałam” irgę rosnącą na końcu działki. Posadził ją chyba sąsiad, aby wzmocnić usypana przez niego skarpę. Była w strasznym stanie. Poprzerastana trawą i chwastami. Napracowałam się , ale miałam nadzieję, że krzew odżyje, co się stało. Przygotowałam też pole na skarpie zaraz od początku działki, przy wjeździe. Mąż mówił, że zrobiłam źle, bo płot sąsiadów się przewróci, bo ich fundamenty są byle jakie. A ja mówiłam, że ma być ładnie, że żadna trawa tylko kwiaty i kamienie, które mogą podtrzymać fundamenty i płot. Taką miałam nadzieję. Nie podobały mi się nawiezione płyty, typu autostrada w ogrodzie, ale skoro miały  i musiały być , to będą. Trzeba jednak coś zrobić, aby nie szpeciły. Ma być w ogrodzie małe oczko wodne jako zbiornik od spływającej deszczówki i duży trawnik łąka. Co jest i co będzie? Zobaczymy co z naszych prób i błędów wyniknie. Już co nieco zmieniłam w stosunku do pierwotnych zamierzeń. Zmorą były i są nornice. Na krety mamy sposoby, ale nornice to gorsza sprawa. Sypałam do ich korytarzy zatrute ziarno, ale jak były tak i są. Chciałam, aby w ogrodzie zagościły zwierzęta, ptaki, owady, płazy itd. Na sąsiednich działkach chodziły sarenki i lis. Na pobliskim stawie lądowały kaczki i żurawie. W okolicy widać bażanty. Powiedziałam sobie, do dzieła. Zakładamy ogród marzeń. 1.700 metrów do zagospodarowania. A jak zabraknie, to obok jest druga działka równie duża.

Brak komentarzy: