sobota, 30 grudnia 2017

Oczko wodne


        Jak budowano nasze oczko wodne mogę mówić z przymrużeniem oczka, ale mojego. Wykopano dół i wyłożono go betonowymi płytami. Dochodził do niego system rur odprowadzających deszczówkę. Po pierwszej ulewie płyty, którymi było wyłożone ” oczko” zsunęły się i poprzewracały. Trzeba było wypompować wodę i naprawić. Wtedy zabezpieczono płyty systemem rozpórek, które kiedyś mają być zlikwidowane. Zastanawiałam się, że może je raczej zostawić, aby nie było powtórki z rozrywki. Pomyślałam nawet, że może puszczę nad nimi płożący bluszcz. Nawet go posadziłam. Niestety odkryta patelnia, bo nie było tam jeszcze osłony zielonej i cienia, a może za mokro i bluszcz zmarniał. Posadzone wówczas paprocie i liliowiec o czerwonych kwiatach przetrwał. Teraz wokół rosną już różne kwiaty. I nie tylko wokół, bo w wodzie są też. Najpierw próbowałam pływające, ale te zbytnio się rozrastały. Ot taki chwast. Teraz są lilie wodne. Są piękne. No i pływają rybki, żabki, a ptaki mają podparcie na rozpórkach, gdy chcą popić wody. Może jeszcze spróbuję z tym bluszczem. Wydaje mi się, że byłoby fajnie, gdyby piął się nad wodą. Z tą decyzją jednak jeszcze się wstrzymuję.

Brak komentarzy: