środa, 10 stycznia 2018

Balkonowe wspomnienia

    Przenoszenie bloga z poprzedniej platformy spowodowała, że wróciły wspomnienia o moim balkonie. Moja przygoda z nim trwała szesnaście lat. Balkon znajdował się na czwartym piętrze z południową wystawą, cztery i pół metra długi i metr, dziesięć szeroki. Był ścieżką w moim "ogrodzie", gdzie po obu jej stronach rosły kwiaty. Szkoda, że nie mam zdjęć z pierwszych lat, bo balkon się zmieniał. Kwiaty były różne. Zazwyczaj jednak podstawę stanowiły surfinie. Zanim można je było sadzić bez obawy, że zmarzną, to były wiosenne bratki i stokrotki. Oczywiście obok surfinii były inne, na dodatek. Bardzo zadomowił się i rozrósł winobluszcz. Musiałam go kilkakrotnie przycinać, bo był aż za duży. Jesienią, a właściwie u schyłku lata pięknie się przebarwiał. Skrzynia będąca schowkiem do narzędzi ogrodniczych, doniczek i akcesoriów ogrodowych, była jednocześnie ławką. Kładłam na nią poduszki uszyte patworkowo, najlepiej ze starych dżinsów. Swoje miejsce miał tam nasz kot. Był też stolik i krzesełka. Kwiaty pachniały. Miło było wypić na nim kawę, poczytać książkę. Wśród kwiatów byłam ukryta i miałam tyle intymności, że mogłam się opalać. Pomiędzy rzędy skrzynek z kwiatami wstawiałam suszarkę i suszyłam nawet dużą pościel. Oczywiście nikt tego nie widział. Balkon z zewnątrz zawsze był idealny. Kilkakrotnie dostawałam nawet nagrody w konkursach, które organizowała spółdzielnia mieszkaniowa, a kiedyś nawet miasto.






            Wiosną, 2009 roku, spółdzielnia przeprowadzała remont bloku. Ponoć na niektórych balkonach nie było jakiejś izolacji, więc postanowili ją zrobić. Trzeba było niestety zerwać wszystko co było na podłodze. Próbowałam się bronić, bo chcieli mi położyć okropne płytki, niszcząc moje. Moim argumentem było miedzy innymi to, że kilka lat wcześniej remontowano, docieplano blok i wówczas trzeba było zrobić też te izolacje. Kładłam moje płytki po tym ocieplaniu. Uwzględnili i położyli to na co się zgodziłam. Niestety, moje winobluszcze przyczepione do ściany i rosnące w dużych donicach nie były do uratowania. Po zakończeniu remontu musiałam zagospodarowywać balkon od nowa. Wiosną zawsze było niewiele, ale winobluszcze zakrywały całą ścianę.





          Wkrótce jednak znowu było pięknie i malowniczo jak poprzednio.