sobota, 30 grudnia 2017

Ogród w kwietniu 2015 roku

      Jeśli pogoda dopisywała to całe dni spędzałam w ogrodzie. Nie chciało się kończyć. Niestety, o osiemnastej miałam już dość. Z ogrodu prosto pod prysznic. Czasem jeszcze kilka słów i fotek. Rabatki się zapełniały. Przybywało krzewów. Kupiłam dziesięć berberysów. Wiedziałam jak je posadzić, wzdłuż płotu na skarpie. Umocniliśmy ją na wysokości domu. Myślę, że ażurowe płyty kiedy obrosną, zapewnią stabilizację. To samo zadanie mają ustawione gazony. Skarpa staje się coraz pełniejsza. Pozostało jeszcze tylko miejsce na kwiaty letnie. Niestety z ubiegłorocznych nasadzeń nie wszystko przetrwało. Wymarzły rozplenice i akant. W złym miejscu rósł też miskant chiński. Owszem byłoby ładnie, ale warunki nie były dla niego dobre. Przesadziłam. To samo zrobiłam z tojadem. Chociaż wydawało się, że warunki były prawidłowe, to był kiepski. Też przesadziłam. Nie przetrwały też wiśnia, czerwony agrest i drzewko pigwy. Reszta jakoś się trzymała. Przy stawku posadziłam klon palmowy. Niestety, chyba nie zadbałam o niego w wystarczający sposób i chyba wysechł. W końcu stał w pełnym słońcu. Odgruzowany w poprzednim roku krzew irgi  zaskoczył. Nie spodziewałam się, że efekt będzie aż tak duży. Był super. Miałam też obawy co do anemonów, ale w końcu wypuściły. No i nie wiedziałam co z hortensjami. Nie było to dla nich idealne miejsce. Na razie, póki nie było obok innych rozrośniętych roślin, były narażone na zimno, przewiewy. Jeśli jednak przetrwają, to miałam nadzieję, że będzie to urocze miejsce.



Przybywa też roślinek na głównej rabacie. Ale to dopiero początek.


     Zabrałam się też  za rabatę przy stawku. Tam było  roboty na dłużej.


     W niedziele odpoczywałam. Słuchałam jak krzyczą żurawie. Obserwowałam kaczki latające nad naszym ogrodem i pływające na stawie. Słuchałam śpiewu ptaków ukrytych w sąsiadujących z nami drzewach. Kocham to miejsce.      



Brak komentarzy: