To prawda, że ogród uczy pokory. Szesnastego marca zaczęłam, ale potem musiałam odpuścić. Spadł śnieg, zrobiło się zimno. Potem ja byłam niezbyt zdrowa, potem bałam się zachorować, aby być gotowa na szczepienie itd. itd. Potem robiłam, sprzatałam to co niepotrzebne, cieszyłam się z tego co po zimie i zimnej wiośnie zostało, a szkód w tym roku jest dużo. Czasem chce się aż płakać, ale może to i moja wina. Zimy były, są i będą. Ostatnio były co prawda łaskawe, ale taki mamy klimat. Powinnam bardziej zabezpieczyć moje niektóre rośliny, ale po prostu myślałam, że jak co roku sobie poradzą, a może kiedyś bardziej zabiegałam. Kiedyś ubierałam w agrowłókninę moją metasekwoję, a tej zimy nic nie zrobiłam z judaszowcem. Nie wiem czy jeszcze odbije. Budleje obcięte prawie do ziemi i to może i normalne, ale nigdy nie musiałam tak przycinać róż. Dzisiaj znowu zimota. Wczoraj i dzisiaj trochę popadało i dobrze, bo sucho okropnie, ale zaraz zrobiło się zimno. Tylko siedem stopni. Stycznie takie mamy. Porównałam moje zapisy z ubiegłego roku, to dzisiaj jesteśmy na etapie ubiegłorocznego 12 kwietnia, ale cóż cieszę się i tym.
W ubiegłym roku cieszyłam się ze ściany bluszczu