czwartek, 13 września 2018

Dziewanna

              Podobała mi się rosnąca na nieużytkach. Posiałam więc ją w ogrodzie. Była kiepska w porównaniu z tamtymi, dzikimi. Któregoś lata zawitała w moim ogrodzie sama i pozostała.  Dziewanna. Roślina z dawnych ogrodów. Jej nazwy ludowe to gorzykrot, knotnica, dziwizna, szabla, królewska świeca. Mnie najbardziej odpowiada ta ostatnia. W moim ogrodzie niektóre  egzemplarze dorastają do dwóch metrów. Rozsiewa się sama, ale ją przesadzam w miejsce dla niej dozwolone. Pod płotem i chyba jej się tam podoba. Tegoroczne rozety liści, zakwitnie w przyszłym roku, mają po pół metra średnicy. Ponoć najlepiej rośnie samotna, na nieużytkach, ale u mnie pogodziła się na przykład z malwami. Pachnie trochę miodem i zwabia pszczoły. Jest rośliną leczniczą i w tej kategorii ją postrzegałam. Niestety przeczytałam też, że dziewanna stanowi miejsce występowania, żerowania i rozmnażania dla licznych owadów. Stwierdzono  występowanie na niej  wielu szkodników takich jak wciornastki, przędziorkowate a nawet roztocza. Rośliny dziewanny mogą stanowić miejsce zimowania tych szkodników. Mogą też być też rezerwuarem chorób wirusowych i grzybowych, na przykład mączniaka. Nie wiem czy to dobrze czy źle. Bo dobrze, gdy są na niej i to im wystarcza, dają więc spokój innym roślinom. Źle, gdy na niej przetrwają, a potem się przeniosą. Pozostawię ją  jednak w ogrodzie dla pszczół, dla larw motyli, które na niej żerują i dla jej piękna.





Brak komentarzy: