Dzisiaj pada i jest zimno. Deszcz tylko siąpi, ale i tak dobrze, bo wyczekiwany od dawna. Przeszłam się po ogrodzie. Moja glicynia jeszcze taka nigdy nie była. Dzisiaj niestety nie pachnie. To przywilej ciepłych dni. Wówczas nic nie robić, tylko siedzieć na tarasie i się upajać.
Pierwszym kwitnącym powojnikiem chwaliłam się w poprzednim poście. Dzisiaj te witające przy wejściu do domu.
Na ostatniej
fotce, to ten po przejściach, zmaltretowany po zakładaniu fotoogniw i opłakany
przeze mnie, bo prawie cały wycięty został. Teraz musi być ujarzmiany, a kiedyś
doszedł aż do komina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz